Pięć poziomów pijaństwa.

Zbiór zakładanych tematów i postów ważnych kiedyś, tu trafiają tematy nieaktualne i przedawnione.
Tequila
Specjalista
Posty: 1014
Rejestracja: 14 mar 2008, 13:22

Pięć poziomów pijaństwa.

Post autor: Tequila »

PROLOG : Nie próbujcie tego w domu.

POZIOM 1 : Zwykły dzień powszedni., powiedzmy środa, około 22 :0. Wypiłeś piwa, w zasadzie chcesz już iść do domu, ponieważ jutro rano musisz być w pracy. Ktos stawia kolejkę. Niezależny, nie pracuje dla zadnej firmy, ma swój interes. Stwierdzasz : Ach, jeśli będę miał 7 godzin snu, to wystarczy.

POZIOM 2 : Godzina 24 :0. Wypiłeś kolejne 4 piwa, właśnie dyskutowałes przez 20 minut na temat sztucznych trawników. Jesteś przeciwko nim. Właściwie znowu chcesz iść do domu, bo twój anioł stróż mówi : "Idź już, jutro musisz byc w pracy.", jednak na twoim prawym ramieniu pojawia sie diabełek (jego sylwetka jest baaardzo wyraźna) i mówi : "Nie, jest tak fajnie, śietna zabawa, wspaniali ludzie. Zostań jeszcze, jeśli będziesz spał 6 godzin, to wystarczy.".

POZIOM 3 : Godzina 01 :0. Skończyłeś pić piwo na rzecz tequilli. Znowu dyskutowałeś z pasją na temat sztucznych trawników. Jesteś za nimi. Poza tym twoim zdaniem kelnerka jest najpiękniejszą kobietą na świecie. Chesz nie tylko uściskać, ale także zbawic cały świat. W drodze do kibla stawiasz nieznajomemu przy barze kolejkę, po prostu podoba Ci sie jego twarz.
W kiblu dostajesz ataku śmiechu, bo na ścianie przeczytałes hasło, którego jeszcze nie znałeś : "Lepiej w cesarzowej niż imperator" (ja też tego nie rozumiem). Oddajesz sie fantazjom nt. "Gdybyśmy kupili własną knajpę, moglibyśmy żyć zawsze razem.".

POZIOM 4 : Jest druga w nocy, ostatnie zamówienie. Zamawiasz cole i butelkę rumu. Czujesz się jak sztuczny trawnik. Po drodze do kibla chcesz dać w mordę nieznajomemu przy barze. Już nie podoba ci sie jego twarz. Myjąc ręće, robisz błąd - patrzysz w lustro. Mówisz "zalany". Popychasz starszego człowieka i mówisz "Bogu dzięki".

POZIOM 5 :P ostanawiasz wrócic do domu zaraz po tym, jak Cię wyrzucili z knajpy. Po drodze zaliczasz wszystkie latarnie, kilka pojemników na śmieci i dwa słupy ogłoszeniowe. W domu rzuca ci się w oczy pełna w jednej czwartej butelka Ouzo, którą szybko konsumujesz. Zamiast kłaść się spać, masz wpsaniały pomysł : puszczasz starą płyte Leonarda Cohena, której nie słuchałes od 15 lat, przy czym stoisz z otwartymi oczami, chwiejąc się, z butelka Ouzo w prawej ręcę, i śpiewasz : "...to the place, near the river...". Podczas gdy łzy lecą ci strumieniami po policzkach, a uczucie Cię niesie, uświadamiasz sobie - nie jesteś schlany. Może troszeczkę na humorku, ale w dobrej psychicznej i fizycznej formie, jak na czwartą rano, gdy sąsiedzi tłuką się w sufit.
Po tym, jak oglądasz przy butelce Fiznlandii stary album ze zdjęciami, postanawiasz zadzwonic do swojej byłej dziewczyny. Nie widziałeś jej od 5 lat i wiesz, że ma dwójkę dzieci i męża policjanta, który niezbyt zadowolony odbiera telefon. Jeszcze mniej zadowolony reaguje, gdy mówisz "Kocham ją ! Powiedz jej to ! Dzieci zaadoptuje ! Ty dupku !" Postanawiasz napisać do niej list, ach, co tam list ! Napiszesz jej tomik poezji i nie będziez polegał na poczcie, wręczysz go jej osobiście. Przy okazji obijesz morde policjantowi i zaczniesz z nią i dziećmi nowe życie w Nowej Zelandii. Albo przynajmniej w Berlinie. Podczas przygotowań do tej akci godnej Rambo wzmacniasz się mieszanka Desperado z burgundem i zapadzasz w zasłużony sen.

EPILOG : Następnego dnia nie idziesz do pracy. Budzisz się około 14 :0, trzęsąc się z zimna na środku dywanu. Twój kac jest jakby z innej planety i wymawiasz magiczne słowa : "Już nigdy więcej nic nie wypiję.".
Do następnej środy...
ODPOWIEDZ