Na początku jak dla mnie na tym filtrze zaporowym jest za dużo dobroci (Q) i tak jajkowato to brzmi. Ogólnikowo tak no, wszytko w miksie w miare wyrównane, ale mastera jeszcze widzę, nie było. Kurde, chciałbym napisać coś więcej, ale nigdy nie jarałem się Shranz'em, ani jego krzyżówkami z Happy Hardcor'em.
Cieszę się jednak, że jest tu ktoś wyskakujący z czymś niebanalnym, nietypowym, nie mam nic do transów, ale co za dużo to niezdrowo, muzyka nie kręci się tylko wokół czterech bitów. Problem tkwi w komercjalizacji muzyki, gdyby na esce (i w innych podobnych mediach, będących dla młodych wyznacznikiem co jest "cool") puszczali wszystkie gatunki elektroniki w momencie pojawiłoby się miliony fanów breaka, hardcore'u, glitchu, drumów, idm'u, ambientu, psymbientu czy psytrance'u i innych dziwadeł experimentali.
Tyle tak podchwytując troszku pierwsze zdanie z Twojego drugiego postu.
Muszę jednak jeszcze coś dopisać, temat nie daje mi spokoju
Obserwując co się dzieje z muzyką w mediach, mogę przewidzieć, że w niedługim czasie (kwestia najwyżej dekady), "światło dzienne" może ujrzeć wiele undergoundowych dotąd gatunków, boję się jednak, że z kilkoma gatunkami może się stać to samo co z "techno" na początku lat '90. Przerobią na cukier, przemielą dwa razy, uproszczą i będą iść dalej w minimalizm (nie chodzi mi tu bynajmniej o minimal). Takie coś może się stać choćby z dnb, a wtedy do końca życia będe przeklinał Pendulum