Onomatopeja - Rozmowa z Peją

Zbiór utworów które kiedyś były na forum, tu trafiają wszystkie piosenki w których wygasły linki.
Awatar użytkownika
jnc04
Klubowicz
Posty: 441
Rejestracja: 01 sie 2008, 14:11

Onomatopeja - Rozmowa z Peją

Post autor: jnc04 »

Onomatopeja - Rozmowa z Peją
Onomatopeja - Rozmowa z Peją
"Na wódkę można znaleźć wiele powodów: bo jest zły dzień, bo zimno, dla zdrowia, na smutki, radości. Jako osoba pijąca wiem, że trzeba po prostu umieć odmówić" - o alkoholu, życiu na ulicy, rodzinie i incydencie w Zielonej Górze, rozmawiamy z najsłynniejszym ostatnio polskim raperem - Peją.
Po głośnej bijatyce podczas Twojego koncertu w Zielonej Górze, Hirek Wrona wypowiedział się jako specjalista od "nałogu alkoholowego Peji". Zaskoczyło Cię to?

PEJA: Niekoniecznie. Nie rozumiem jednak, dlaczego Hirek upublicznił naszą prywatną rozmowę. Możliwe, że ludzie teraz będą na mnie patrzeć jak na alkoholika. Gdy zobaczą mnie z piwem, powiedzą: "O, wrócił do nałogu", a złośliwi, że topię się w kieliszku. To, że poszedłem na kilka spotkań, chcąc zgłębić problem, to moja prywatna sprawa.

Ale to już przestało być tajemnicą.

No, przestało. Jestem w tym biznesie nie od dziś i wiem, jak to funkcjonuje – piją wszyscy. Jestem więc czujny i jeśli widzę, że mam nieprzepartą ochotę się napić, to zasięgam rad specjalistów, a nie ma lepszych terapeutów niż trzeźwi alkoholicy w AA. Przecież nie pójdę do pani doktor, która przepisze mi lek na to, żebym pił tylko sok, prawda? Na tym to polega. Zresztą poruszam problem alkoholowy na każdej płycie, rapuję: "Ludzie takich jak ja zwą alkoholikami" i moi fani przyjmują to z kciukiem do góry, ale jeśli mówi to dziennikarz muzyczny w poważnym programie, to może mi zaszkodzić. A ja mam świadomość zagrożeń, jakie niesie za sobą picie. Wolę zapobiegać, niż leczyć.

Często kłamiesz?

Tyle, co każdy.

Cztery razy dziennie?

Nie mam obecnie powodów. Czasem oszukam siebie. Żeby sobie coś wytłumaczyć, nie przyjmuję do wiadomości faktów, ale najczęściej i tak potem muszę

Patrzyłeś jej w oczy tymi Twoimi niebieskimi oczami, tak jak mnie teraz, i łgałeś?

Knułem, kombinowałem, piłem. Ale takie życie to przeszłość. Konsekwencją mojego życia rapera bawidamka było zapalenie trzustki, dwa lata temu spędziłem Święta Bożego Narodzenia w szpitalu. To dla mnie moment przełomowy. Zrobiłem bilans dotychczasowego życia i postanowiłem je diametralnie zmienić. Wyszedłem ze szpitala zbolały, ograniczyłem alkohol, nie jem tłusto. Dlatego też nie jestem jakoś fajnie zbudowany.

To jak Ty byś chciał być zbudowany?

No, parę kilo w mięśniach mi ubyło, a to już jest dla mnie dużo. Nie mam mięsa na gnacie, patrz, tylko takie coś... Widzisz?

Przesadzasz...

Każdy ma swojego świra. Ja lubię być okrąglejszy na twarzy, a nie taki szczurek. Sprawność fizyczna jest dla mnie jedną z najważniejszych rzeczy w życiu, ale oczywiście nie za cenę utraty zdrowia. Od czasu rozpoznania mojej choroby praktycznie jestem na diecie, nie stosuję żadnych suplementów wspomagających pracę na treningach. Ma to przełożenie na zmianę w moim wyglądzie, ale czuję się świetnie. Do tego dużo gram, czasem nie dojadam, nie dosypiam, nie odpoczywam psychicznie. Życie w trasie często nie jest zbyt higieniczne. się z tym zmierzyć, więc to jest tylko takie oddalanie problemu. Jestem szczery dla przyjaciół, rodziny, kobiety, chociaż z tą szczerością to też czasem niedobrze. Jak się jest zbyt szczerym, to pewne rzeczy mogą być wykorzystane przeciwko tobie, więc czasem lepiej milczeć. Kiedyś kłamałem doskonale. Moją poprzednią narzeczoną okłamywałem często.

Łatwo żyć bez alkoholu?

Jeśli alkohol nie kieruje twoim życiem, jest to wykonalne. Na wódkę można znaleźć wiele powodów: bo jest zły dzień, bo zimno, dla zdrowia, na smutki, radości. Jako osoba pijąca wiem, że trzeba po prostu umieć odmówić. Na co dzień przebywam w miejscach, gdzie ludzie piją alkohol, w trasie, na imprezach, w klubach, z kumplami. I jeśli sięgam po alkohol, to jest to obecnie mój świadomy wybór. Zresztą, w razie czego mam swojego anioła stróża, a nawet dwóch. Moja narzeczona się martwi i często stosuje wobec mnie politykę "zero tolerancji". Nie chce, bym pił często, tłumaczy i naprawdę się przejmuje, bo jej zależy. Chce, żebym był zdrowym człowiekiem, który będzie miał z nią dzieci i którego nic nie będzie boleć. Chce czuć się bezpiecznie i ja ją w stu procentach popieram. Robi to dla nas i staram się nie zawodzić, aczkolwiek powiedziałem, że tak zupełnie nie wymażę alkoholu. To jest po prostu niemożliwe. Ale generalnie alkohol wprowadza chaos. Piętrzą się takie gówienka, z którymi radzisz sobie wyśmienicie, jeśli nie pijesz. Alkohol to taki egocentryczny blok. Nie patrzysz, czego ktoś od ciebie wymaga, widzisz tylko własne przyjemności. Robię znacznie więcej rzeczy, ponieważ powstała luka czasowa, która wcześniej zarezerwowana była na picie, kace, kliny, chandry. Zresztą jestem czynnym sportowcem. Biegam, jeżdżę na rowerze, trenuję na siłowni. Jako dwukrotny Mistrz Polski w judo wiem, czym jest zawodowe uprawianie sportu, które zdecydowanie wyklucza stosowanie używek.

Nie wiedziałam.

No, a kto o tym wie? Pół życia trenowałem judo. Zainteresowałem się tą dyscypliną krótko po igrzyskach olimpijskich w Seulu, skąd Waldemar Legień przywiózł złoto, a Janusz Pawłowski srebro. No, i wtedy był boom. Trenowałem przez 8 lat, a skończyłem z powodów dla mnie ważnych, bo w międzyczasie zainteresowałem się nie tylko kulturą hiphopową, ale też stadionową. Uczestniczyłem w wyjazdach, kibicowałem Lechowi Poznań. A że trenowałem w policyjnym klubie, to byłem często widziany na monitoringach, więc klub zaczął ze mną walczyć.

A skąd Ty się wziąłeś w policyjnym klubie?

Taki po prostu był. Zresztą, jak masz 12 lat, nie myślisz o strukturze takiego klubu, tylko chcesz z chłopakami bić się na macie. Dopiero później zaczęło do mnie docierać, że to jest jednak, jakby nie było, kadra przyszłych policjantów. Wtedy już zacząłem kuleć ze szkołą średnią i oni zaczęli traktować mnie jak element. Peja słucha tej dziwnej muzyki, dziwnie się ubiera i jeszcze chuligani. Peja musi podciąć włosy, bo jak nie, to nie pojedzie do Wenecji albo do Paryża na turniej. Jak Peja obciął włosy, to nie pojedzie, bo za krótko. Przestali brać mnie na ogólnopolskie turnieje. Gdy zrobili to po raz trzeci, zapytałem sam siebie: Po jakiego ch**a, gościu, pięć razy w tygodniu zap*****lasz i robisz wszystko jak najlepiej, a i tak jesteś przegrany? Hip-hop i poczucie silnej przynależności do ulicy na tyle mnie też już wciągnęły, że zacząłem pisać teksty. Mocne życie zaczęło brać górę i to wykluczyło mnie już zupełnie ze sportu. Nie, sam się z niego wykluczyłem.

Postanowiłem stanąć po drugiej stronie barykady. I wiesz co? Jeden z moich byłych trenerów, akurat taki fajny, pięć lat temu zgłosił mnie do odznaki Polskiego Związku Judo i przyznano mi srebro za wybitne osiągnięcia dla klubu... Popularność, widzisz, robi swoje. Otwiera drzwi.

Uwierzyłeś w szczere intencje klubu?

Dzisiaj już przymykam na to oko. Wiem, że kariery sportowej bym nie zrobił, spoko, na pewno byli bardziej utalentowani zawodnicy. Ale moja przygoda ze sportem miała wielkie znaczenie, dlatego że nie skończyłem tak jak moi kumple. Kryminały, zakłady, marazm, życie na krawędzi, na najniższym szczeblu w łańcuchu pokarmowym, życie z dnia na dzień tym, co się dzieje pod blokiem czy w bramie. Dzięki judo jestem gdzie indziej, bo gdy trafiłem na ulicę, byłem już bardziej świadomy.

A co z ulicy najbardziej w Tobie tkwi?

Ulica wyostrza. Skupiasz się na rzeczach istotnych. Resztę odrzucasz. Wszystkie moje sprawy sądowe miałem za udział w bójkach, a nie napady w celu osiągnięcia korzyści majątkowych. Od słowa do słowa i zadyma gotowa. Nie dam sobie napluć w twarz. Mam swój honor. Nie nagnę zasad pod jakieś korzyści, a nie oszukujmy się – nasze społeczeństwo opiera się na cwaniactwie. Wolę więc być sam albo zawołać dwóch kumpli z bramy i napić się z nimi wódki, niż siedzieć z kolesiami, którzy podają mi rękę i myślą, jak mnie skubnąć, albo że jestem frajerem. Ulica na pewno mnie nie zniszczyła. Wręcz przeciwnie – dała mi bardzo wiele inspiracji.

A te blizny?

Ta na czole? Zawsze mówię, że do mnie strzelano. To znamię po ospie wietrznej. Ja nie mam obitego łba i się z tego cieszę. Lubię być bad boyem, ale cieszę się, że jestem pretty boyem. Blizny może i nadają męskości, ale...

Bywają sexy.

Rozcharatałem sobie kiedyś mostek, bo skoczyłem na piec kaflowy, w który wbity był gwóźdź i tak zawisłem. Ale to żadne blizny, a tatuaże są z profesjonalnego studia. No, widzisz, żaden ze mnie element przestępczy. W zakładzie karnym nawet nie byłem.

Mam być rozczarowana?

Widzisz, jakby pokazywać przynależność gangową, to są bossowie, żołnierze i fani gangu. Ja należę do tych trzecich. Na moją dzisiejszą postawę miało też wpływ to, że musiałem od wczesnych lat stanąć szybko sam na nogi i zadbać o to, by móc tu dziś siedzieć i robić z tobą ten wywiad. Chociaż nie mogę powiedzieć, bo to byłby absurd, że to był mój plan na życie. Moim planem było robienie rapu, a nie życie z rapu, prawda?

Kiedy byłeś ostatnio głodny?

Jeszcze pod koniec lat 90. Wytwórnie, które ze mną współpracowały, miały gdzieś, że mam kłopoty i próbowały nie wypłacać mi tantiem, a ja siedziałem z żoną w domu i kombinowaliśmy, co dalej. Pieniądze, które wtedy zarabiałem, wystarczały na pokrycie długów za mieszkanie po ojcu, które zresztą i tak straciłem. Nie było szans, żeby się przeciwstawić administracji, prywatnemu właścicielowi i wykonawcom tego wyroku, a syn administratorki był spowinowacony z sądem, tak że od śmierci ojca nie chcieli mnie w tym domu i cały czas naliczali zadłużenie, ja je spłacałem, oni naliczali odsetki, ja spłacałem, a oni naliczali zamiast czynszu odszkodowanie, bo nie miałem aktu najmu. Stwierdziłem, że to nie ma sensu i olałem to na trzy lata aż do momentu, kiedy zaczęli mi wszystko wyłączać. To był hardcore, zakręcili mi wodę i wycięli instalację elektryczną na klatce, żebym nie kradł prądu, bo takim procederem też się zajmowałem i miałem długi jeszcze w energetyce. A byłem zbyt dumny, żeby iść do kolegów i pożyczyć 20 złotych, bo to ja byłem dla nich przykładem, bo to ja wtedy byłem kimś, kto coś robi, bo ja miałem trzy wydane płyty. Wolałem pojechać do cioci i pożyczyć 100 złotych i potem honorowo jej oddać. Miałem komorników i to nie działo się, gdy miałem 12 lat, tylko 10 lat temu.

Mama zmarła, gdy miałeś 12 lat. A ojciec?

W 1996 roku. Po śmierci mamy pił po nocach, płakał, widziałem, jak pracuje na swój upadek, jak pielęgnuje traumy, on też nie miał łatwo za dzieciaka, jego ojciec też pił. Jak ojciec wracał do domu, to zamykał się w pokoju i nie wiadomo było, czy żyje. Był moment, gdy myślałem, że wyjdziemy na prostą, bo ożenił się ponownie, a ja zyskałem dwie przyrodnie siostry. Macocha jak macocha, tolerowała mnie, a ja ją, bo wiedziałem, że była potrzebna ojcu. On, gdy nie pił, to był normalny, gdy pił, to był nieobecny albo wkur*****cy i trzeba było go ustawić. Lekarze, naświetlania, szpital jeden, drugi, opieka paliatywna, poradnia do walki z bólem, morfina, no, i co…Wiedziałem, że umrze, a i tak nie byłem na to przygotowany.

Straciłeś wszystko.

W tym czasie byłem już z moją przyszłą żoną. Dzięki niej zyskałem nową rodzinę. Po czterech latach narzeczeństwa wzięliśmy ślub. Uznałem, że jestem już gotowy na dorosły związek, że wszystko się ułoży, wyjdzie dobrze. A wyszło, jak wyszło. Rozwiedliśmy się trzy lata temu. Bardzo dużo jej zawdzięczam. Dzięki niej utrzymywałem się na prostej, nawet jak nie było nic w lodówce, o czym rapowałem na płycie "Na legalu?". Pamiętam, że alkohol był wtedy raczej sporadycznie, ponieważ ekonomia nie pozwalała na zakup tak luksusowych towarów. Prawdziwa wódka zaczęła się dopiero po kilku latach, kiedy nie byliśmy już razem. I byłem już, wiesz, uznanym muzykiem i biznesmenem, który miał na wszystko i mógł sobie wypić czy to lampkę koniaku, czy to flaszkę duszkiem, przepuścić pewną kwotę w nocnym klubie, podrywać dziewczyny.

O tym marzyłeś?

Z pewnością nie taki plan zakładałem. Niespodziewany sukces, popularność, pieniądze. To wszystko zadecydowało o nowej jakości mego życia. Za tym poszły imprezy, przygodny seks, zachłyśnięcie się tym nowym, zdawało mi się wtedy – lepszym światem.

Na ostatniej płycie lirycznie zaśpiewałeś o matce.

Ludzie często płaczą przy tym utworze, ja jednak się uśmiecham, bo mówię do matki. Nie płaczę z tego powodu, że wszyscy mnie opuścili przedwcześnie, ponieważ mnie to zahartowało. Nie pochodzę z jakiejś patologicznej rodziny. Ojciec był po szkole średniej, nie wchodził w konflikty z prawem. Matka poszła na studia, ale musiała je przerwać z powodów zdrowotnych. Byliśmy fajną rodziną do momentu, gdy problem alkoholowy nas zdominował. Ale w tym kawałku nie zamierzałem poruszać ciężkich tematów, chciałem opowiedzieć o rzeczach, które jako dziecko były dla mnie ważne. O miłości do matki, o trosce, z jaką o mnie dbała, o tym wszystkim, czego doświadczyłem za jej życia.

A jaki masz problem ze sobą?

Jak każdy. Czasami znęcam się nad wszystkimi, jaki to jestem stary, no, ale jak widzę rocznik '88 na rozkładówkach, to mnie to przeraża. Że rok '90. był 20 lat temu? Jak? To było przecież niedawno. Mundial, Italia 90 i przywódca angielskich chuliganów Paul Scarrott aresztowany na lotnisku w Rzymie, nie? Tym się żyło. Teraz mam 33 lata, młodszą dziewczynę i włosy siwe. Tak. Czasem jestem roszczeniowy, może to jest jakiś defekt? Najczęściej, paradoksalnie, dla obcych jestem łagodniejszy, a dla swoich bywam lekkim dyktatorkiem. Na szczęście zależy mi na bliskich, a oni nie boją mi się powiedzieć, żebym wyluzował.

Kto to są Twoi bliscy?

Moja narzeczona, koledzy. Są przyjaciele, niektórzy z dzieciństwa, inni znaleźli się na etapie muzycznym. Jest też ciocia Hania. Mój anioł stróż numer jeden. Siostra mojej mamy, która czuwa nade mną.

Dla kogo zrobiłeś swoją ostatnią płytę?

Dla siebie przede wszystkim. I dlatego też, że poprzednią krytycy nazwali "nic nowego, ładnie opakowane". No, to ja wam, ku**a, pokażę. Wydam jeszcze lepszą płytę, storpeduję starą i zrobię to w na maksa krótkim czasie. Poprzednią płytę wydałem w grudniu 2008 roku, a w styczniu byłem już znów w studiu. To stało się samo z siebie. Po pięciu latach rozszedłem się z moją poprzednią partnerką. To był toksyczny związek. Uwolniłem umysł, poczułem szczęście, przypływ energii jako zakochany, spokojny i szczęśliwy człowiek. To dało mi kopa. Tak naprawdę to jest taka na maksa pozytywna płyta. Chciałem pokazać, jaki jestem teraz, dziś.

Jaki jesteś?

Jestem poważnym facetem. Chcę związać się z kobietą, z którą się ożenię, i będę tak samo radził sobie w życiu, jak z pierwszą żoną, z tym że tym razem będą mi sprzyjać też wszystkie zewnętrzne czynniki: popularność, dobrze płatna praca, ambicja, rozwój i potencjał artystyczny. Widzę horyzont. Jestem utalentowany, zdolny, ambitny i przystojny. I narcyz do tego. Wiadomo, że każdy ma jakieś wady ukryte, ale ja staram się je eliminować, pracuję nad sobą. Obecnie jestem idealnym materiałem na męża.

Kupujesz kwiaty narzeczonej?

Oczywiście. Niemal codziennie, są porozstawiane po całym domu. I tak przez cały rok.

Gotujesz?

Tak. Duszę. Piekę. Smażę.

Powiedz jeszcze, że w fartuszku...

Bez. Mięso, karkówki, schab, pałki kurczaka, sosy to standard. W zupach jestem słaby. Ryż mam sypki, nieklejący. Wszystko robię. Piorę. Sprzątać ponoć uwielbiam, bo jestem pier****nym pedantem. Ja wolę stwierdzenie, że dbam po prostu o czystość. W szafach też musi być porządek. T-shirty leżą poskładane. Muszę jednak przyznać, że na dzień dzisiejszy w tych wszystkich codziennych czynnościach wspiera mnie moja Paulina, jeśli nie całkowicie wyręcza.

T- shirty układasz kolorami?

Kolorami. Łatwiej znaleźć. I firmami.

Na pewno masz nerwicę natręctw.

Pewnie tak. Książki na półki, długopisy na miejsce, ręczniki na wieszaki, rzeczy z łóżka. Musi być porządek. Nie lubię kurzu i pruszków na dywanie. Kwiaty podlewam. Nie zabijam pająków, bo to nieszczęście przynosi. Uwielbiam przyrodę. Wzrusza mnie muzyka, obraz, porusza ludzka krzywda. Mały dzieciak czy zwierzak – tak samo jak baby reaguję.

Płaczesz?

Dlaczego nie? Jestem emocjonalny. Mogę się wzruszyć czasem. Na filmie. Nie będzie to komedia romantyczna, bo gustuję w dramatach obyczajowych i thrillerach psychologicznych. I wiesz, co? Tym zjednywałem sobie przychylność kobiet. Bo ja jestem podobno na maksa oszukany. Wielu widzi we mnie zwierzę, nie człowieka: "nie podchodź, bo ci przyp*****li". Mówią, że wyglądam jak niebezpieczny steryd z siłowni. A jak steryd, to idiota. Dres. Kretyn. A potem okazuje się, że to interesujący, inteligentny facet.

Słuchaj, a muzykę też układasz jak T-shirty, równiutko, kolorami?

Tu akurat lubię bajzel. Piszę, jak mnie najdzie – na serwetkach, skrawkach, biletach PKP, na wezwaniach, kopertach. Mam też zeszyty, ale one mają to do siebie, że jak chwycę, to pół od razu zapiszę.

Nie było w Tobie ani odrobiny lęku, jak Twoja nowa muzyka zostanie przyjęta?

Wiedziałem, że będzie sukcesem. Trafiam do słuchacza, bo jestem autentyczny od początku do końca. "Na serio" zrobiłem ładnie, z dobrą ekipą i dobrze brzmi. Nie ma beznadziejnych logotypów. Umieszczanie logotypów stacji radiowych i telewizyjnych, portali internetowych to dziś standard i jedyny wymóg, żeby te media zaczęły interesować się twoją muzyką. W konsekwencji i tak media, które umieszczasz na swojej płycie, z umów się nie wywiązują, gdy tylko płyta znajduje się na półce sklepowej. Nie grają, nie piszą, nie dzwonią, nie robią nic, ku**a. Wszystko co najlepsze robią dla siebie, a nie dla artysty. A głupi artysta robi im po prostu darmową reklamę. Zagraniczny podpisuje się pod płytą z imienia i nazwiska, logiem wytwórni, w której wydaje. A grają go ci, którzy chcą, bo jeśli muzyka jest dobra, to grać ją należy. W Polsce wygląda to jednak zupełnie inaczej. Im zawsze coś przeszkadza. Myślą tylko o swojej sałacie. Oblicza dzisiejszego hip-hopu to co? Złoto, dupy i leksusy. A tak naprawdę, kogo z nas w Polsce na to stać? Hip-hop to jest, ku**a, najbardziej frajerska subkultura, w jakiej miałem szansę uczestniczyć.

No, pięknie.

Kiedyś myślałem, że w kulturze hiphopowej tylko wydawcy to frajerzy, bo oszukują artystów. Ale potem zaczęło do mnie docierać, że mnie też taki jeden wydawca okradł, i innych też, i że to nie tylko on jest frajerem, ale połowa tych raperków to są też frajerzy, bo w tym siedzą i dają się dymać. Między innymi ta sprawa z Zielonej Góry pokazała mi, jakie drzemią pobudki w niektórych ludziach. To nie człowiek, który pokazywał wobec mnie obraźliwe gesty, złożył doniesienie o pobiciu na policji. Złożył je ojciec 16-latka, który był w pobliżu tej zadymy i ktoś mu przypadkowo odwinął. Ot, cała afera. Ojciec obejrzał po trzech dniach newsy w stacjach telewizyjnych i formalnie zgłosił pobicie syna. Żąda teraz odszkodowania za, cytuję: "rozciętą wargę". W tym wszystkim chodzi jedynie o to, żeby Rychu Peja stracił dobre imię i znaczną sumę pieniędzy. Niestety, dla mnie nie jest to dobry news, że pobiłem 15-latka na koncercie, bo tak utrwaliły to media i część naszego społeczeństwa. Prawda jest taka, że prowodyr całego zajścia nie został nawet zidentyfikowany, a przypadkowa "ofiara" z pomocą ojca wyczuła koniunkturę.

Wszyscy znają Twoje tłumaczenia, przeprosiny, może też program "Uwaga!", w którym dużo o tym opowiedziałeś i właściwie mam tylko jedno pytanie w tej sprawie. Co byś zrobił, gdyby taka sytuacja się powtórzyła?

Wtedy straciłem kontrolę nad sobą, bo pokazałem na klienta, a dwa tysiące ludzi zaczęło skandować, żeby wyp*****lał. I dalej miało być inaczej. Mogło być światło na kolesia i wszyscy mieli zobaczyć, że koleś jest ciotą, którego ochrona zabiera i wyp*****la z koncertu.

I?

Tego elementu u mnie zabrakło, ponieważ w Polsce jest przyjęta taka zasada, że gdybym prosił o ochronę, to zaraz byłbym pedałem i konfidentem trzymającym z policją.

No, więc co byś zrobił, gdyby taka sytuacja się powtórzyła?

W Zielonej Górze chciałem wziąć sprawę w swoje ręce i ponoszę za to odpowiedzialność. Teraz nie chcę już brać odpowiedzialności za to, że jakiś gnój mnie prowokuje i będę postępował bardziej proceduralnie, mimo że to wygląda jak skarżenie się. Mam to, ku**a, gdzieś i zawołam ochronę, bo oni są w pracy i to jest ich pier****ny obowiązek. I jeszcze jedno, jeśli sąd mnie skaże, skończę z muzyką, ponieważ uważam, że nie ma sensu robić czegoś, co zaprowadzi cię wprost za kraty. W całym moim dorosłym życiu wszystkie sprawy sądowe miałem w obecnej dekadzie, już po zdobyciu popularności. Będąc zwykłym, szarym człowiekiem z tłumu, nigdy nie miałem problemów z prawem, nigdy na taką skalę jak dziś, kiedy jestem raperem. Nie tak miało to wyglądać. Jeśli poniosę karę za to, że wykonywałem swoją pracę w ciężkich warunkach i nie sprostałem presji otoczenia, to po prostu pier**lę tę muzykę i tyle.



Źródło_Onet.pl
ODPOWIEDZ